Krzysztof Matuszewski – „Georges Bataille – Inwokacje zatraty”


Georges Bataille – inwokacje zatraty

U Bataille`a człowiek pozbawiony jest złudzeń. Poszukuje on jednak stanów zachwycenia w świecie, który choć nieredukowalnie immanentny, jest sferą przejawiania się świętości. Idealistycznej tradycji Zachodu – z racjonalistyczną preferencją do głowy, hierarchią, ascetyczną dyscypliną, a w końcu zbawieniem – przeciwstawia Bataille egzystencjalną realność akefaliczną manifestującą się jako suwerenność, która oznacza, że niczego się nie podporządkowuje i niczemu nie jest się podporządkowanym.

Świadomy własnych granic i zarazem dążący do ich przekroczenia, człowiek nie aprobuje nigdy statusu izolowanego bytu, jaki narzuca mu kultura, i z dusznego świata użyteczności zwraca się nostalgicznie ku niemożliwemu. Co oznacza, że w swych najbardziej dyskretnych intencjach, nie godzi się on istnieć jak rzecz, poza komunikacją, która znosi partykularyzmy, przeciwstawiając się pragmatycznym redukcjom i identycznościowym schematom.

Mimo ekstremizmu Bataille`a jego kontestacja rutynowego istnienia wymaganego przez kulturę nie jest ani prostą desperacją, ani przejawem woli destrukcji. Nie chodzi o odrzucenie zakazu – rewindykujemy go spontanicznie, o ile jest założeniem kultury cenionej przez nas jako istoty świadome uprzywilejowujące własną tożsamość – ale o pokazanie, że inercyjny czy doktrynalny dla niego respekt wykluczający transgresję, sprowadza człowieka do funkcji lub oznacza jego zgodę na służalczość.

W solarnym zasadniczo świecie Bataille`a – słońce stanowi tutaj źródło wszelkiej witalności – człowiek nie jest już świadomym bytem monadycznym wysubtelniającym się w toku indywiduacji, lecz wydatkowaniem lub energetyczną rozrzutnością. Jedynie transgresja zakazu uautentyczniana przez trwogę umożliwia człowiekowi dotarcie do tej części siebie, bez której byłby on tylko istnieniem artefaktowym, trwale oddzielonym od życia. Śmierć i seksualność – wciąż społecznie otamowywane, o ile przez swe nieprzejednanie i ewokację chaosu wskazują na ruinę kultury – funkcjonują u Bataille`a jako domeny ciągłości, która łączy człowieka z życiem w jego przejawach nieekskluzywnych, odpierających sterylność narzucaną przez konwenans.

Uprzywilejowane w myśli Bataille`a konteksty – mortualny i dotyczący płci – decydują o jej zakorzenieniu ontologicznym. Komunikacja erotyczna nie łączy się u Bataille`a z celem progenituralnym ani nie odsyła do zornamentyzowanego estetycznie splotu ciał. Jest ona, przeciwnie, bezużyteczna i zbrukana – jedynie wówczas gdy mieszają się fluidy i wszystko ogarnia zamęt, świadomość ulega zaćmieniu, umożliwiając chwilowe wtargnięcie ciągłości, dostępnej odtąd człowiekowi, zamienionemu w czystą zatratę, pod postacią realnego doświadczenia. O tyle, o ile wynosi ona człowieka do rangi bytu komunialnego, to znaczy angażuje go w komunikację wyłączającą dystans, zatrata objawia się jako jedyny niezmistyfikowany sposób ludzkiego istnienia. Będąc kategorią prymarną w porządku ontologicznym, zatrata jest zarazem wskazówką etyczną u autora głoszącego ateologię i nie mogącego skądinąd reprezentować, w związku z odrzuceniem iluzji trwałych podstaw, żadnej dogmatycznej moralności. Co do śmierci zaś, to Bataille nie stara się jej egzorcyzmować za pomocą różnych technik jej oddalania lub poddania się jej w samobójczym geście, lecz prowokuje ją, na ile to możliwe, czyniąc z niej w obsesyjnie powracających obrazach pełną czaru bachantkę.

Choć filozoficzne koneksje Bataille`a są oczywiste, nie sposób zredukować go do filozofa. Jeśli filozofia aspiruje do pełnego poznania, jeśli jest więc u szczytu swoich możliwości, czyli jako heglowska summa – skończonym systemem wiedzy, to Bataille tworzy parodystyczny, niedokończony system nie-wiedzy (stawką myślenia nie jest możliwe, lecz niemożliwe). Przedsięwzięcie niewątpliwie paradoksalne, a może i aporetyczne, które odpowiada jednak paroksyzmowi jedynego doświadczenia sensu stricto, to znaczy doświadczenia wewnętrznego rozumianego jako droga do kresu możliwości człowieka.

Jako pisarz i „filozof” Bataille potwierdza uczciwość intelektualną, wskazując na błahość ignorującego Zło pisarstwa (literatura usprawiedliwia się tylko jako przemoc, a książka jako urządzenie do rozjątrzania rany lub produkowania rozdarcia) i filozoficznych pretensji, których zaczynem są arbitralne koncepty. O ile są tylko artykulacją wymogów homogenicznej kultury – czy też używają służebnych środków, a tym samym egzaltują ludzką służalczość – literatura i filozofia zdradzają swoje powołanie. Ocaleć może wyłącznie literatura (i filozofia) „jako skandal”, której język byłby ewokacją przemocy – faworyzowanej Bataille`owskiej instancji, jedynej zdolnej wydobyć człowieka ze zreifikowanego świata i wynieść go ku ciągłości.

Rożna od przemocy politycznej i instytucjonalnej (a więc tak samo jak u Nietzschego całkiem antyfaszystowska) przemoc w ujęciu Bataille`a – środek departykularyzacji lub komunikacyjnego otwarcia – jest warunkiem bliskości antypodycznej wobec separacji, przeklętej przez człowieka, który woła wciąż o łaskę przekroczenia swych granic. Z nieznośnego stanu własnej monadyczności byt ludzki przenoszony jest wówczas w rzeczywistość komunialną, to znaczy w sferę suwerennej pełni. W fazie epizodycznej ekskluzji tożsamości wiedzę (czasową i nieciągłą) zastępuje ekstatyczna chwila. Będąca jej korelatem zgroza, nieodłączna od świadomości rzuconej w świat bez Boga i jego substytutów, kumuluje w radości czy też odczuwana jest jako szansa – rzucenie doświadczane faktycznie jak rana, której nie próbuje się już jednak zasklepić żadnym serwilistycznym gestem zagrożonym regresywną aktualizacją woli zbawienia.

Od darzonych przez siebie rewerencją europejskich mistyków przejmuje Bataille ich metodę, odrzuca zaś ich cele. Konieczne jest wyjście z tego, co jest, ku czemuś całkiem innemu; to inne nie jest jednak Bogiem, lecz niczym. Radość Bataille`a – odmiana mistycznego zachwycenia – jest radością praktykującego ateologa i quasi-mistyka. To „radość w obliczu śmierci” – śmierci, na której bezsens jedyną stosowną odpowiedzią jest kwintesencja bezsensu: śmiech.

Tradycji traktatów filozoficznych i dyskursów naukowych, solidarnie oddzielających (wzorem genetycznie moralizatorskiej zachodniej antropologii) człowieka od życia, przeciwstawia Bataille własną zasadę myślenia: „Myślę tak jak dziewczyna unosi sukienkę. U kresu swego ruchu myśl jest bezwstydem, czystą obscenicznością”. Zamiast panowania, do którego ośmiela poznawcza pewność, i zamiast skąpstwa jako uporczywej woli jednostkowego trwania, Bataille rekomenduje suwerenność, niemożliwy sposób istnienia – jedyny, jaki dałoby się wywieść z apragmatyzmu afirmującego nie-wiedzę. Rekomendacja ta jest tyleż poważna co podszyta desperacją i ironiczna, skoro jej źródłem jest paradoksalny imperatyw żądający od człowieka, by przekroczył on własne człowieczeństwo (nie ku nadludzkości, lecz ku zatracie), i skoro ludzka suwerenność opisywana jest również za pomocą przekonania, że „człowiek jest pytaniem bez odpowiedzi”.

Heglowską koncepcję negatywności, będącą dla Bataille`a punktem wyjścia, wynosi on do perweryzującego jej wymowę szczytu w tej mierze, w jakiej priorytetem nie jest już dla niego status historyczny, społeczny czy obywatelski jednostki, lecz jej położenie egzystencjalne. Impet negatywności sprawia według Bataille`a, że człowiek nie aprobuje tego, co jest, i istnieje faktycznie jako trwoga, rozdarcie lub notoryczny konflikt, które nie mogą być zmediatyzowane w historii („koniec historii” i panowanie heglowskich niewolników stanowią dla Bataille`a doktrynalną konfabulację ultraracjonalistycznego idealizmu) i znajdują swoje realne rozwiązanie jedynie w śmierci. Zdaniem Bataille`a – chodzi tu o jednoznacznie antyutopijną cechę jego myśli przeciwstawiającej się zarówno heglizmowi, jak i każdej innej wizji możliwej koncyliacji – nie sposób przewidywać oddzielenia człowieka od jego „nie”, pojętego jako reakcja na istniejący stan rzeczy. Inaczej niż u Hegla człowiek u Bataille`a nie osiąga spełnienia w perspektywie wolności rozumianej jako dziejowy proces. Nie jest mu ono obiecane przez żaden przyszły moment historyczny. Jeśli dla Hegla droga ważna jest tak samo jak cel, to dla Bataille`a celem jest sama peregrynacja. Co oznacza, że tym, co się liczy, nie jest cel, lecz pójście najdalej jak to możliwe. Jedynie zatrata chroni człowieka od redukcji do rzeczy i wskazuje na jego nieredukowalną wartość.

Niemożliwość człowieka jest funkcją jego strukturalnej kontestacji czyniącej zeń byt w istocie źle przystosowany do warunków, które są skądinąd jego własnym środowiskiem, skoro stanowią rezultat jego pracy. Człowiek kwestionuje mianowicie inteligibilny świat, dążąc do zagubienia się w jakimś poza lub w odwrotności tego, co homogeniczne i dobrze znane. Jako taki dla samego siebie stanowi zagadkę, która – z uwagi na ekstatyczną czy konwulsyjną naturę człowieka, jak też wskutek jego ufundowanej w negatywności niezgody na status quo, a wreszcie za sprawą inklinacji do rozproszenia w rewersie pozytywności – może być pojmowana jako zagadka religijna. Wszystko to pod warunkiem, że predylekcja religijna wyraża wysiłek transgresji świata rzeczy czy też że popęd religijny człowieka odpowiada pragnieniu niemożliwości wyrzucającemu poza ograniczony świat praktycznych zaangażowań zorientowanych na realizację z góry założonych celów. Transgresywny w takim rozumieniu człowiek, predysponowany do zerwania ze wszystkim, co łączy go z trwaniem, dociera do sacrum bądź też – za sprawą przemiany (manifestowanej w ekscesie) w kwantum słonecznej energii – sam demonstruje sakralność. Z oczywistym zastrzeżeniem, że owo sacrum nie jest stanem obiecującym satysfakcję; nie ma ono bowiem nic wspólnego z trwaniem będącym znakiem profanicznej redukcji. Dążąc do pełni obiecywanej przez przekroczenie, człowiek wciąż tylko do niej aspiruje. Droga religijna jest intensywnością i poszukiwaniem, nie zaś celem ani spoczynkiem. Pełnia, ku której zwraca religijne napięcie, ma naturę mitu: jest niedostępna i zarazem prawdziwie mobilizująca.

Reifikację Bataille konstatuje oczywiście jako nieuchronną tendencję historyczną. Nigdy nie jest ona jednak totalna, a nawet, jeśli sięgnąć do słownika Bataille`a, jest ona „komedią”. Komedią w stosunku do tego, co – niezależnie od dziejowych perypetii, zawsze efemerycznych, o ile konfrontowane są z tym, co istotne, czy też z sednem człowieka – stanowi ontologiczny constans. Człowiek jest dla Bataille`a transhistorycznym i ekstratemporalnym poszukiwaczem szczytu. To właśnie ta peregrynacja – zawieszająca u kresu troskę o materialne potrzeby i o język – stanowi o enigmatycznym sensie człowieka. Krytykując konwencjonalną odpowiedź na kryzys alienacji zagrażającej wciąż człowiekowi nowoczesnemu, Bataille przeciwstawia progresywnym, utylitarystyczno-przystosowawczym antropologiom myśl eksponującą esencjalne zagubienie człowieka czy też jego skazanie na upadek, gratyfikowane wszakże obecnym w nim niezmiennie transgresywnym porywem. Porywem notorycznie niepodporządkowanym żadnej pragmatycznej zasadzie, a jedynie stłumionym czy sperweryzowanym w świecie instytucji rewindykujących się aż po fetyszyzację, to znaczy w świecie, w którym samo życie – oddzielone od swej dynamiki i zapobiegliwie separowane od śmierci – staje się przeciętne i grzęźnie w użyteczności.

Krzysztof MATUSZEWSKI


>> RSS 2.0 feed. >> Both comments and pings are currently closed.

AddThis Social Bookmark Button